Polska weterynarz podbija Europę


Anna Skwarek uważa, że każdy człowiek może znaleźć idealne miejsce do życia. Ona nie znalazła go w rodzinnym Toruniu ani na studiach w Olsztynie. Przez chwilę myślała, że będą nim Las Palmas albo Ateny, gdzie wyjechała w ramach Erasmusa. Od kilku miesięcy pracuje w Sztokholmie i wszystko wskazuje na to, że zostanie tu na dłużej.

AS-Z: Ile miałaś lat w 2004 r., kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej?
AS: Jedenaście. Pamiętam ten czas, kiedy nagle na ulicach pojawiło się mnóstwo niebieskich flag z tajemniczymi gwiazdami. Dla mnie ten okres wiąże się z rozwojem infrastruktury, zwłaszcza „orlików” [boiska budowane w polskich gminach do 2012 r. w ramach programu rządowo-samorządowego – przyp. red.], na których wielu moich kolegów grało w piłkę nożną i koszykówkę.

AS-Z: Już jako nastolatka marzyłaś o podboju Europy?
AS: Moja rodzina nie podróżowała zbyt wiele. Jako dziecko nie widziałam zbyt dużo świata. Dopiero w liceum pojechałam na pierwszą wycieczkę do Niemiec, do Instytutu w Getyndze. Ale swoją przygodę z podróżami na mniejszą skalę rozpoczęłam podczas mojej działalności w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Studentów Weterynarii, z którym związałam się na drugim roku studiów. Na czwartym roku wyjechaliśmy do francuskiej Tuluzy. Ta podróż wpłynęła na moje plany zawodowe. Zdecydowałam, że po piątym roku studiów wyjadę na Erasmusa, ale jeszcze wtedy nie planowałam, że podejmę pracę za granicą.

AS-Z: Kiedy pojawiła się ta myśl?
AS: Po piątym roku studiów spędziłam dwa miesiące na Wyspach Kanaryjskich w klinice zajmującej się zwierzętami egzotycznymi. Rok później, kiedy już dostałam dyplom, zdobywałam doświadczenie w psio-kociej klinice w Atenach. Wtedy zaczęłam szukać pracy za granicą. Skoncentrowałam się na Wielkiej Brytanii, ze względu na panujące tam wysokie standardy leczenia. Mimo że UK zmaga się z niedoborem lekarzy weterynarii, to jednak po brexicie wszystko się tam skomplikowało. Dlatego zaczęłam rozglądać się za alternatywą.

Szybko udało mi się znaleźć miejsce w Szwecji, w jednej z największych w Europie korporacji weterynaryjnych. Moja klinika specjalizuje się w zwierzętach egzotycznych. W tym kraju również brakuje weterynarzy. W Polsce kształci ich aż siedem uniwersytetów, w Szwecji tylko jeden.

AS-Z: Za tobą ponad pół roku pracy w Szwecji. Jak bardzo tamtejsza opieka weterynaryjna różni się od polskiej?
AS: Największą różnicę stanowią ceny usług. Mieszkańcy Skandynawii zarabiają bardzo dobrze, co przekłada się na wysokie ceny. Ta cena zawsze idzie w parze z jakością – usługi medyczne świadczone są na bardzo wysokim poziomie. Powszechne są ubezpieczenia dla zwierząt, co redukuje koszty dla właścicieli. Poza tym Szwecja ma bardzo dobrze rozwinięty personel średniego szczebla. W Polsce mamy lekarzy weterynarii, techników weterynarii, zootechników, ale nie ma takich specjalności jak pielęgniarka weterynaryjna. W Szwecji są, do tego mają różne stopnie. Najbardziej wykwalifikowane, certyfikowane pielęgniarki, po trzyletnich studiach, mogą dokonywać eutanazji. Są też pielęgniarki anestezjologiczne. Ich wsparcie bardzo usprawnia pracę lekarzy, którzy mogą skupić się na diagnostyce czy na analizie konkretnych przypadków. Taki system bardzo podnosi jakość usługi.

AS-Z: Brytyjska weterynaria jest bardzo wyspecjalizowana. W Szwecji jest podobnie?
AS: Choć to Wielka Brytania stoi na czele złotych standardów medycznych i je wyznacza, w Skandynawii specjalizacje rozwinięte są równie mocno. Są radiolodzy, specjaliści chorób wewnętrznych psów i kotów, zwierząt egzotycznych i dzikich (w Polsce jest to medycyna zwierząt nieudomowionych), chirurdzy, specjaliści od rozrodu zwierząt czy okuliści. W Skandynawii jest duży nacisk na pracę zespołową. Wiele decyzji podejmujemy razem. Dodam, że niektóre nasze polskie specjalizacje nie są niestety uznawane za granicą.

AS-Z: Miałaś różne pomysły na życie, weterynaria nie była jedyna. Co ostatecznie zdecydowało, że wybrałaś ten kierunek?
AS: Moja ścieżka kariery miała wyglądać zupełnie inaczej – chciałam być lekarzem ludzkim, potem wojskowym. Niestety nie dostałam się na studia do Łodzi, więc musiałam poszukać alternatywy. Weterynaria wydawała się bardzo kolorową siostrą medycyny. Po pierwszych zajęciach pochłonęła mnie całkowicie. Praca klinicysty tylko mnie w tym utwierdziła.

AS-Z: Dziś pracujesz ze zwierzętami dzikimi i egzotycznymi. Jako dziecko też było w domu tak kolorowo?
AS: Aż tak nie. Miałam gryzonie, chomiki, świnki morskie. Ale najbardziej interesował mnie aspekt medyczny. W liceum byłam w klasie o profilu biologiczno-chemicznym. Dziś moja praktyka jest zdominowana przez króliki, choć moimi faworytami są świnki morskie. Troszkę mamy gadzich pacjentów, węży, żółwi. Ostatnio moją pacjentką była urocza kura o imieniu Astrid, która przestała składać jajka, więc ją ratowałam. A z dzikich zwierząt – opiekuję się jeżami, wiewiórkami, nietoperzami.

AS-Z: Podczas wyjazdów poznajesz stosunek ludzi do zwierząt. Co kraj to obyczaj?
AS: Na przykład na Wyspach Kanaryjskich trafiały do nas papugi, który wiele lat wcześniej zostały nielegalnie przetransportowane z Afryki. Właściciel musiał borykać się z takimi rzeczami, jak stłuszczenie wątroby czy problemy behawioralne, bo te ptaki nigdy nie opuszczały klatek. W Grecji jest bardzo duża skala bezdomności zwierząt, mimo że Grecy dbają o nie, oswajają je, wystawiają dla nich jedzenie czy miski z wodą. Natomiast Szwedzi mocno stawiają na jakość życia zwierząt. Nie chcą, aby cierpiały. Kiedy mamy do czynienia z poważnymi sprawami, na etapie opieki paliatywnej pojawiają się pytania o eutanazję. Dla nich jakość życia jest bardzo ważna.

AS-Z: Walczą o życie za wszelką cenę?
AS: Pytają, czy zwierzę cierpi, jaka jest długoterminowa prognoza. Zależy im, żeby zwierzę nie odchodziło w męczarniach. Traktują zwierzęta jak prawdziwych członków rodziny, są to wizyty bardzo emocjonalne, ale ostatecznie podejmują decyzję dla dobra swoich pupili.

AS-Z: Jak bardzo zmieniłaś się dzięki wyjazdom z programu Erasmus+?
AS: Każda ekspozycja na nowe doświadczenie jest rozwijająca. Wyrastamy w pewnym kręgu kulturowym, obracamy się w podobnym środowisku, wśród ludzi o zbliżonym światopoglądzie. Poza tym nasz kraj pod wieloma względami jest homogeniczny. Oczy otworzył mi mój pierwszy wyjazd, na Wyspy Kanaryjskie. Duża ekspozycja na miks europejsko-afrykańsko-latynoski pogłębiła moją otwartość.

Gdy człowiek poszerza horyzonty i sposób myślenia o ludziach, zaczyna widzieć, że być może to towarzystwo, w którym dorastał, nie było najlepsze na świecie. Ale z drugiej strony docenia się też swój kraj. Ja na przykład doceniłam polską weterynarię.

AS-Z: Czego nauczyły cię studia w Polsce?
AS: Samodzielności i praktyki. Polska weterynaria daje dużo możliwości. Jeśli ktoś nie czuje się zbyt dobrze w badaniu klinicznym czy administracji leków, sami możemy sobie zorganizować praktyki i zyskać kompetencje. W sylabusie studiów na ostatnich latach jest dużo możliwości. Człowiek może się sprawdzić w różnych sytuacjach, przez co później jest się bardziej odważnym, również na zagraniczne doświadczenia. Nasza edukacja jest wymagająca. Student z Polski jest lepiej przygotowany na wszelkiego rodzaju niedogodności i stresy niż absolwenci z innych krajów.

AS-Z: Dziś pracujesz w międzynarodowym środowisku. Zdarzają się trudne momenty?
AS: Mamy bardzo międzynarodową załogę. Moim mentorem jest osoba z Wielkiej Brytanii. Mamy lekarza z Rumunii, bardzo doświadczonego lekarza z Francji. Pielęgniarkami są Szwedki, osoby z Wenezueli, z Peru, z Kolumbii. To wyzwanie, aby odnaleźć się w takim międzykulturowym tyglu, zwłaszcza że każdy ma inną osobowość. Jeśli ktoś myśli o pracy za granicą, na pewno warto wcześniej skorzystać z wyjazdów. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na pewien paradoks. Najczęściej z takich możliwości korzystają osoby, które już mają w sobie pewną otwartość i chcą ją rozwinąć. Osoby zamknięte nawet nie pomyślą o tym, aby wyjechać.

AS-Z: Polaków też spotkałaś?
AS: W Tuluzie spotkałam Polkę, która jest kierowniczką katedry rozrodu. W Grecji główną pielęgniarką jest Polka. Polacy są wszędzie, w Szwecji również.

AS-Z: Jakie masz plany?
AS: Stawiam na rozwój i poszerzanie horyzontów. Chcę eksplorować, zwiedzać, także miejsca pozaeuropejskie. Przyglądać się, jak standardy weterynaryjne wyglądają w innych krajach, i wdrażać w swojej praktyce te najlepsze. Z planów krótkoterminowych to nauka szwedzkiego, który nie jest najprostszym językiem.

W ciągu najbliższych czterech lat chciałabym zdobyć swoją specjalizację w Wielkiej Brytanii. Ale zamierzam pracować w Szwecji. Szwedzi bardzo dbają o swoich pracowników. Planuję tu zostać na kilka lat, zajmować się zwierzętami egzotycznymi.

AS-Z: Jakie było najbardziej egzotyczne zwierzę, które spotkałaś?
AS: Jaszczurka z rodzaju Gallotia. Spotkałam ją na wyspach Kanaryjskich W Las Palmas na Gran Canarii, bo od milionów lat żyje w naturze – tylko tam. Może osiągnąć nawet pół metra. Jest wegetarianką, o spokojnym, majestatycznym usposobieniu. Kiedy zobaczy się takiego gada wygrzewającego się w słońcu, siedzącego na kamieniu i patrzącego na nas, to robi wrażenie. Polecam tzw. field herping, czyli poszukiwanie gadów i płazów w ich naturalnym środowisku.

AS-Z: Na Instagramie prowadzisz profil VetInsta, na którym dzielisz się swoimi wrażeniami z podróży. Jaki jest odzew?
AS: Pisać zaczęłam w połowie pierwszego roku. Z założenia miał to być pamiętnik, a stworzyła się społeczność wspierająca studentów i kandydatów studia. Ponad 90 procent moich obserwatorów to dziewczyny, które kochają zwierzęta i chcą zwiedzać, podjąć pracę za granicą.

AS-Z: Jak żyje się w Sztokholmie?
AS: Spokojnie, choć w Szwecji są wysokie ceny mieszkań i wszędzie jest daleko. Pasuje mi przerwa na lunch i słynna szwedzka fika, czyli przerwa na kawę.

AS-Z: Znajdujesz czas na hobby?
AS: Ostatnio byłam na urlopie w Portugalii. Spróbowałam surfingu, na pewno nie po raz ostatni. Chciałabym nauczyć się żeglować, zwłaszcza że archipelag sztokholmski tworzy 20 tysięcy wysp i wysepek. Komunikacja miejska opiera się w dużej mierze na łodziach kursujących pomiędzy wysepkami. Żeglarstwo jest tu silnie rozwinięte.

Zainteresował Cię ten tekst?
Przejrzyj pełne wydanie Europy dla Aktywnych 1/2022

 

stopka strony