Inspiracje -

Trzy miesiące w raju


O tym, jak wyjechać do Grecji samotnie, by po kilku miesiącach wrócić z trzema psami – opowiada Paulina, wolontariuszka Workaway.

Pamiętasz swój pierwszy dzień po przylocie na miejsce?
O tak! Zostałam przywitana pyszną musaką – tradycyjną grecką potrawą. Atmosfera była luźna, domowa, a właściciel posiadał niemałą gromadkę psów i szczeniaczków. Dla miłośniczki zwierząt oznaczało to raj na ziemi!

Dlaczego spośród tylu opcji wolontariatu za granicą wybrałaś Workaway?
Ogólna idea programu, czyli lekka praca w zamian za darmowy nocleg i wyżywienie, powoduje, że nawet przy bardzo skromnym budżecie podróżowanie jest możliwe. Workaway jest programem dostępnym dla każdego i bardzo elastycznym. Sami decydujemy, kiedy chcielibyśmy wyjechać i jak długo zamierzamy zatrzymać się w danym miejscu. Plusem jest też brak pośrednictwa agencji oraz podpisywania umów. Taka forma bardzo mi odpowiadała.

Jak wyglądał twój zwyczajny dzień?
Każdy dzień zaczynaliśmy wspólną kawą i spotkaniem, na którym uzgadnialiśmy nasze obowiązki. Codziennie pracowaliśmy cztery, pięć godzin. Ja byłam odpowiedzialna za opiekę nad hotelem i jego gośćmi, inni wolontariusze zajmowali się jego renowacją lub porządkami w ogrodzie. Po wspólnym lunchu sprzątaliśmy dom i zajmowaliśmy się naszym małym zwierzyńcem. Popołudnia i wieczory mieliśmy wolne. W niedzielę gospodarz zabierał nas na wycieczki w najpiękniejsze miejsca Arkadii.

No właśnie – Arkadia. Nazwa regionu, w którym mieszkałaś, brzmi naprawdę rajsko. A jak żyje się na co dzień w Grecji?
Wakacyjny obraz Grecji nieco różni się od codziennej rzeczywistości, a stereotypowa wizja wiecznie uśmiechniętego i uprzejmego Greka jest dość wyidealizowana. Grecy potrafią się zdenerwować i lubią czasem ponarzekać. Mają także tendencję do nieustannego odkładania wszystkiego na później, dobra organizacja nie jest ich mocną stroną. Na początku bardzo trudno było mi się odnaleźć w miejscu, w którym nie ma jasno określonych zasad. Zastanawiałam się, co mój gospodarz miał na myśli, zresztą on sam nie zawsze wiedział, czego chce od wolontariuszy. Po jakimś czasie przyzwyczaiłam się jednak do tej greckiej swobody i luzu, których mi teraz w polskiej rzeczywistości bardzo brakuje.

Czy dzięki wyjazdowi czułaś się jak lokals? Taka jest idea Workaway…
Tak. Zdecydowanie nie czułam się jak podróżniczka. Codzienne obowiązki, robienie zakupów w ulubionym lokalnym sklepiku, mijanie na ulicy tych samych ludzi czy codzienna pogawędka z panem z piekarni sprawiały, że czułam się bardziej jak w domu niż jak turystka.

Jak dogadywałaś się ze swoim gospodarzem – Aleksem?
Nie zawsze było kolorowo. Różnice kulturowe i inne spojrzenie na świat sprawiały, że na początku trudno było nam nawiązać porozumienie, a małe sprzeczki były na porządku dziennym. Po paru tygodniach oboje zaczęliśmy być bardziej cierpliwi wobec siebie. Ja nauczyłam się, jak żyć w greckiej kulturze, a Alex może pochwalić się okiełznaniem jednej z najbardziej upartych osób na tej planecie.

Jaka była najciekawsza przygoda, która ci się przydarzyła?
Moją najbardziej niespodziewaną przygodą była adopcja trzech bezpańskich psów i organizacja ich transportu do Polski. Problem bezdomności psów w Grecji jest olbrzymi, dlatego zdecydowałam się na ich przygarnięcie. Zebranie potrzebnej dokumentacji i przeprowadzenie całego procesu adopcyjnego wymagało sporego wysiłku. Jednak z pomocą Aleksa i innych życzliwych osób cała operacja przebiegła pomyślnie – psiaki znalazły szczęście w Polsce.

Czy myślisz o kolejnym wyjeździe?
Codziennie! Uzależniłam się od wolności i poczucia niezależności, które dają podróże.

Paulina Krzak realizowała swój wolontariat w ramach Workaway.


Rozmawiała Karolina Ludwikowska.
Wywiad pochodzi z publikacji Eurodesk Polska Międzynarodowy wolontariat młodzieży.

stopka strony