Czytelnia

Wolontariat

Lekcja samodzielności

Data publikacji
opublikowane przez:

Daria Nawrot

Maja wyemigrowała na rok do Londynu, aby innym migrantom pomagać w odnalezieniu się na miejscu. Przeczytaj, czego nauczyło ją to doświadczenie.

Niedługo po zdaniu egzaminu maturalnego postanowiłaś wyruszyć na roczny wolontariat za granicę. Skąd taka decyzja?

Zależało mi, aby zrobić sobie przerwę pomiędzy szkołą średnią a studiami. W liceum bardzo dużo czasu poświęcałam na naukę. Po maturze pomyślałam więc, że fajnie byłoby trochę od tego odpocząć, wyruszyć gdzieś dalej od domu i zdobyć pierwsze doświadczenia zawodowe. Rozważałam wyjazd do Australii, bo miałam tam ciocię, u której mogłabym zamieszkać. W międzyczasie dowiedziałam się jednak o wolontariatach społecznych organizowanych przez ASF (Aktion Sühnezeichen Friedensdienste) i po zapoznaniu się z ich ofertą, uznałam, że to coś dla mnie.

Co Cię do nich przekonało?

Projekt, w którym wzięłam udział, odbywał się w Londynie. Przed wyjazdem znałam już dość dobrze język angielski, wiedziałam więc, że na miejscu będę w stanie się porozumieć, co dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Nie bez znaczenia były też warunki oferowane w projekcie – każdy wolontariusz miał zapewnione zakwaterowanie i kieszonkowe, które spokojnie pozwalało na utrzymanie się przez rok w Wielkiej Brytanii.

Wolontariat odbywałaś w dwóch londyńskich organizacjach, które na co dzień wspierają migrantów. Na czym polega ich działalność?

South London Refugee Association (SLRA) to stowarzyszenie, które działa głównie na rzecz nowo przybyłych migrantów, uchodźców oraz osób ubiegających się o azyl w Wielkiej Brytanii. Pomaga im w dopełnieniu formalności niezbędnych do uzyskania prawa pobytu, organizuje dla nich wsparcie o charakterze prawnym i językowym. Prowadzi też oddział dla dzieci i młodzieży, który najmłodszym migrantom ułatwia odnalezienie się w zupełnie nowej rzeczywistości. Druga organizacja, czyli Roma Support Group (RSG) wspiera przede wszystkim społeczność romską, która na Wyspy przybyła z różnych krajów już wiele lat temu, jednak do dziś nie jest dostatecznie zintegrowana z angielskim społeczeństwem. Pracownicy RSG pomagają Romom w załatwianiu spraw urzędowych, wnioskowaniu o różnego rodzaju świadczenia i zasiłki oraz zapisywaniu romskich dzieci do lokalnych szkół. Organizują też dla nich wiele spotkań, poświęconych między innymi tematyce zdrowia, czy przysługujących im uprawnień.

Co należało do Twoich obowiązków?

Zajmowałam się przede wszystkim kwestiami administracyjnymi – pomagałam w wypełnianiu i tłumaczeniu dokumentów, porządkowałam i uzupełniałam bazy danych, odpowiadałam na maile i telefony. Współorganizowałam również cotygodniowe spotkania integracyjne dla uchodźców, w trakcie których brali oni udział w różnych artystycznych aktywnościach. Mieli także okazję poznać osoby znajdujące się w podobnej sytuacji i dzięki temu poczuć się częścią większej wspólnoty. Dla South London Refugee Association przygotowywałam też materiały promocyjne, mające na celu pozyskanie nowych wolontariuszy.

Co w trakcie wolontariatu było dla Ciebie największym wyzwaniem?

Na początku wyzwaniem był na pewno język angielski. Mimo że całkiem nieźle go już wtedy znałam – w wykonaniu niektórych Anglików brzmiał niekiedy zupełnie niezrozumiale. Największą trudność sprawiały mi rozmowy przez telefon, których w pracy musiałam prowadzić całkiem sporo. Minęło parę dobrych miesięcy, zanim poczułam się w tym temacie swobodniej. Wyzwaniem było też mierzenie się z trudnymi historiami i problemami przeżywanymi przez uchodźców.  Wielu z nich docierało do Anglii samotnie, często zostawiając za sobą całe dotychczasowe życie, do którego nie było powrotu. W pierwszych tygodniach pracy zupełnie nie wiedziałam, jak powinnam z nimi rozmawiać i w jaki sposób mogłabym ich wesprzeć, oczywiście poza doraźną pomocą formalno-organizacyjną. Momentami było to dla mnie bardzo trudne.

Jak sobie z tym radziłaś?

Na szczęście miałam wspaniałych współpracowników, którzy byli dla mnie dużym wsparciem. Chętnie odpowiadali na wszystkie moje pytania i wyjaśniali, co mogę zrobić w trudnych sytuacjach. Często obserwowałam też, jak oni radzą sobie na co dzień z wyzwaniami w tej pracy. Myślę, że bardzo wiele się od nich nauczyłam.

Jak wyglądał Twój typowy dzień?

Pracowałam od poniedziałku do piątku po około siedem godzin dziennie. Dwa dni w tygodniu spędzałam w South London Refugee Association, a pozostałe trzy – w Roma Support Group, gdzie z kolei jeden dzień mogłam zawsze wykorzystać na pracę z domu. Zaczynałam zazwyczaj około dziesiątej, a kończyłam o siedemnastej. Wieczory wykorzystywałam najczęściej na eksplorowanie Londynu, który jest naprawdę fascynujący. Chodziłam na koncerty, wystawy, do kin i teatrów. Razem z innymi wolontariuszami lubiliśmy też zwiedzać lokalne parki i ogrody.

Kim byli inni wolontariusze? Utrzymujecie nadal kontakt?

Z ramienia programu ASF razem ze mną w Londynie było troje wolontariuszy z Niemiec. Każdy z nas pracował w innym projekcie, ale mieszkaliśmy w jednym domu, dzięki czemu mieliśmy okazję dobrze się poznać. Bardzo się zakolegowaliśmy i sporo czasu spędzaliśmy razem. W weekendy nieraz wyruszaliśmy na wspólne wyprawy. Mam nadzieję, że pozostaniemy w kontakcie, a może nawet uda nam się wzajemnie odwiedzić w naszych miejscach zamieszkania.

Miałaś czas na podróże po Wielkiej Brytanii?

Tak, poza wolnymi weekendami przysługiwało mi 28 dni urlopu, więc czasu na podróże było całkiem sporo. Dzięki temu spełniłam jedno ze swoich największych marzeń i odwiedziłam Stonehenge, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Często też uciekałam w naturę, która w Wielkiej Brytanii jest absolutnie zachwycająca. Miałam okazję zobaczyć między innymi słynne ogrody Garden House w Devon, a także podziwiać piękno przyrody w Szkocji.

Jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie z pobytu na wolontariacie?

To trudne pytanie, bo po roku spędzonym w Anglii mam ich całe mnóstwo! Ale jeśli miałabym coś wybrać, to powiedziałabym przede wszystkim o spotkaniach z migrantami, którzy korzystali z naszego wsparcia. Była to dla mnie okazja do poznania wspaniałych ludzi i do wysłuchania wielu niezwykle ciekawych, chociaż nieraz też bardzo trudnych historii. Dzięki temu doświadczeniu odkryłam, jak wiele radości daje praca z ludźmi i ile satysfakcji przynosi mi to, że moje działania mogą mieć realny, pozytywny wpływ na czyjeś życie.

Co jeszcze dał Ci udział w projekcie?

Bardzo dużo się dzięki niemu nauczyłam, nie tylko o świecie wokół, ale przede wszystkim o sobie samej. W pracy miałam sporą swobodę, jeśli chodzi o wybór zajęć, dzięki czemu mogłam spróbować różnych rzeczy i sprawdzić, w czym czuję się najlepiej. Dużym zaskoczeniem było dla mnie na przykład to, ile frajdy sprawia mi praca z bazami danych! Taki wyjazd to też wielka lekcja samodzielności i budowania zaufania do siebie. Mimo że otrzymałam na miejscu ogrom wsparcia, to jednak z wieloma rzeczami musiałam radzić sobie sama. Myślę, że wróciłam z Londynu dojrzalsza i bardziej pewna siebie.

A jak potoczyły się Twoje losy po powrocie do Polski?

Zaczęłam studia na kierunku Global Business Services w Krakowie, na który prawdopodobnie nie odważyłabym się pójść, gdyby nie wolontariat w Londynie. Myślę też już o kolejnych dłuższych wyjazdach – na przykład na Erasmusa, którego najchętniej spędziłabym na Islandii.

 

Rozmówca: Maja Perlińska

Rozmawiała: Daria Nawrot

Wywiad ukazał się w publikacji ,,Międzynarodowy wolontariat młodzieży.”